Ciąg dalszy przygotowań do przyjścia na świat Malucha. Zastanawiałam się czy jest w ogóle sens szyć taki ochraniacz. Ale o ile noworodek dużo się nie rusza o tyle większe dziecko już tak i jednak jest prawdopodobieństwo że jakimś cudem włoży nóżkę pomiędzy szczebelki. Mnie przekonało też to że w naszym przypadku pełni jeszcze jedną funkcję a mianowicie osłania od przeciągu po otwarciu drzwi z korytarza. Jak go uszyłam już pokazuję.
Gotowe ochraniacze ogólnie dostępne nie są zbyt długie, mają chyba około 180cm. Ja chciałam dłuższy żeby bardziej osłaniał łóżeczko.
Przygotowałam dwa pasy tkaniny bawełnianej (u mnie już zszyta i ozdobiona serduszkami) o szerokości 30cm i długości 240cm plus zapas na szwy i takiej samej wielkości wypełnienie silikonowe grubości 2cm oraz troczki. Nie mam pomysłu jak wywinąć tak chude paski materiału a nie mam szydełka więc składałam je do środka brzegami ciętymi i zszyłam chowając je w środku. Można równie dobrze zastosować gotowe tasiemki. Tylko o ułożeniu troczków trzeba pamiętać przed zszyciem tkanin.
Kiedy szyłam kocyk z minky to najpierw zszyłam tkaniny po lewej stronie a wypełnienie włożyłam później przez pozostawiony otwór. Tu obawiałam się że nie dam rady wsunąć i ładnie wyrównać wypełnienia przy takiej długości więc postanowiłam je przyszyć od razu do bawełny a później tylko wywrócić bawełnę na zewnątrz tak żeby ocieplenie znalazło się w środku. Nie przewidziałam że maszyna nie będzie chciała szyć po wypełnieniu bo będzie się ono zawijało wokół igły i wciągało do bębenka. Docięłam więc takiej samej wielkości białą tkaninę i wszystko sfastrygowałam i dopiero siadłam do maszyny i poszło bezproblemowo.
Chciałam taki długi ochraniacz żeby ładnie otulał łóżeczko przed przeciągiem i wyszło tak:
Mam nadzieję że dzięki przyszyciu ociepliny do tkaniny będzie się wszystko ładnie trzymało bez dodatkowego pikowania. Jeżeli przy którymś praniu okaże się że jednak nie to zawsze można dodatkowo przejechać maszyną prawda? :-)